Chcieć to móc realizować marzenia
Pierwszy dzień wyjazdu o 5.00 rano dnia 13.08.2014 roku przygoda marzenie się rozpoczyna ja z mamą i rodziną w busie i przed nami 410 km .Podekscytowany pełen obaw i strachu, niepokoju, ale ufam Bogu i oddaje się w Jego ręce .
Przejeżdżając obok Częstochowy już po 180 km kierujemy się na Kraków, a stamtąd już nasz cel czyli Zakopane coraz bliżej .Po drodze kilka postojów na rozprostowanie kości i pójście do toalet ,za Krakowem krajobrazy coraz piękniejsze i tereny już bardziej górzyste, ale to przecież namiastka tego co będziemy widzieć ;). Na Zakopiance ruch coraz większy zbliżamy się do celu widząc coraz piękniejsze górzyste tereny – nasze niesamowite góry. Godzina 14.00 dojechaliśmy do celu naszego pobytu i pokoi, które były wcześniej zarezerwowane. Pierwsze wrażenie domku w którym mieliśmy przenocować cztery doby przeraziło. Oczekiwania były inne – mały próg a tu wąski przejazd, gdzie mieściłem się tylko na milimetry i dwa duże progi, ale dzięki szwagrowi i bratu udało nam się rozwiązać ten problem i daliśmy radę, nie raz strach ma wielkie oczy. Po rozlokowaniu się w pokojach i po posiłku chociaż zmęczeni i wyczerpani podróżą wyruszyliśmy na spacer podziwiając widoki, które nam towarzyszyły w okolicach naszego noclegu, a były to niesamowicie wysokie podjazdy pod górki, przepaści i w tle potężne góry i całe Zakopane. Dociera do mnie tu, że spełniam swoje marzenie i jestem tu w Zakopanym.
Następnego dnia pobudka poranna, toaleta, śniadanie z rodzinką i za oknem niezachęcająca pogoda do wyjazdu. Oczywiście nie przyjechaliśmy aby leżeć w pokoju, więc mimo złej aury ruszamy na Kasprowy Wierch, gdzie wcześniej szwagier załatwiając wjazd dla osoby niepełnosprawnej docieramy do kolejki liniowej. Przemiła obsługa, co tu muszę bardzo pochwalić, szybka reakcja, podejście do człowieka. Do kolejki dostałem się windą, gdzie obsługa się pięknie spełniła. Sam wjazd do kolejki mimo dużej ilości oczekujących ludzi od razu wjeżdżałem do kolejki. Podjazd z przesiadką w połowie drogi do drugiej kolejki pełen wrażeń strachu i emocji, gdzie ten Harnaś jedzie??? 😉 Lecz wjazd i zobaczenie tego wszystkiego z góry rekompensuje wszystko. Niesamowite widoki zapierające dech w piersi mimo padającego deszczu, który nic mi nie przeszkadza bo jestem na Kasprowym Wierchu. Będąc tam ponad dwie godziny nasyciłem się widokami i tym, że jestem w górach wysokich górach co było dla mnie niewyobrażalne a stało się rzeczywistością i spełnieniem Marzen prze-szczęśliwy 😉 Niska temperatura mianowicie 9 st. i wysokość 1987 m.n.p.m. oraz padający deszcz nie zniechęciły mnie do gór wręcz przeciwnie pod wrażeniem gór dawały mi energii gorąca herbatka i mała kanapka i do przodu z uśmiechem na twarzy .Po zjeździe i podziękowaniu obsłudze za miłą oraz profesjonalne podejście do osoby niepełnosprawnej nadal w deszczu wyruszyliśmy na skocznie co tylko w telewizji widziałem a tu jestem na żywo wow 😉 Wrażenia Wielkiej Krokwi i Krupówek niesamowite nie do opisania to po prostu trzeba widzieć .
Trzeci dzień zaplanowane Morskie Oko w sprzyjającej aurze zapowiadał się wyjazd super jednak jadąc dalej tuż przed głównym parkingiem dzieliło nas 5 km i tu policja nas nawróciła z powodu już wielkich korków oraz przepełnienia ludzi a była ich masa .Jadąc z powrotem oczywiście zawiedziony pojechaliśmy zwiedzić Krupówki już dokładnie spotykając się z masa ludzi i to rożnych narodowości wszystkich sympatycznych i pod wrażeniem magii gór .Dojechawszy do punktu noclegu poszliśmy w piękne okolice roztaczających się gór i całego Zakopanego które również zapierały dech w piersi .
Sobota wstajemy już po 7 z myślą dostania się nad wymarzone morskie oko w końcu to był mój cel , już szwagrowi mówię dziś jedziemy wszystkich przekupujemy jedziemy na ostro 😉 bo w końcu taka okazja już może się nie powtórzyć . Na szczęście już jadąc poza Zakopanem widzimy tzn. nie widzimy zaparkowanych na poboczach samochodów co dawało nam większą nadzieję i rzeczywiście nie było takiego natężenia co w piątek i dojechaliśmy do parkingu już przed drogą nad wymarzone morskie oko ale do celu jeszcze aby 9 km ale już o własnych siłach .
I to było najpiękniejsze 9 km na wózku wśród przepięknych gór , strumyków wodospadów , przepaści i potęgi gór ten czas spaceru – ale gdzie w górach nie koło mojego domu, a w pięknych górach co km to większe emocje, wrażenia . Idąc spacerem ja na wózku się nie męczyłem rodzina i mama zdyszani – mówię przecież nie jest tu tak stromo, ale to było tylko złudzenie gdzie pokazywało na szybkim spadku mocy akumulatorów wtedy już myśl a jak wóz nie da rady? ale mówię musi w końcu bryka która wszędzie mnie wozi i tu da sobie rade .
Piękne zakręty po 180 stopni i dalej do przodu w przepięknych widokach przyrody przejeżdżających w zaprzęgach konnych i te widoki co namiastkę oddaje na zdjęciach bo to po prostu trzeba widzieć na własne oczy każdemu polecam.
Świeże powietrze czuło się w płucach, emocje pędziły nas do przodu ale tu już pięknie na drodze a co dopiero przy celu, a cel już nie daleko już tuż tuz… Dojeżdzając zobaczywszy wszyscy wyczerpani mój wózek na czerwone baterie ale to nie było ważne tylko tu i teraz przy Morskim Oku nasycić się pięknem natury i tymi przepięknymi widokami potęgi i piękna gór . Stojąc tam i chłonąc to tu w sercu umyśle jeszcze wychodzi słonko których w promieniach słońca mogę się ogrzać i to gdzie nad morskim oku uczucie niesamowite mógł bym już tam zostać . Zjeżdżając z powrotem dopiero zobaczyłem jak tu stromo się podjeżdżało i nie dziwie się że tak wszyscy opadli z sił i mój wózek też, ale teraz już z górki wiec bez problemów daliśmy rade .
Mamusi już nie męczyliśmy zjechała sobie zaprzęgiem konno a my spacerem przed siebie zostawiając za sobą Morskie Oko . To co przeżyłem zobaczyłem nasyciłem życiowe baterie chęć życia dałem rade ziścić marzenia co myślę uczyniło lub uczyni mnie mocniejszym silniejszym tam czułem ze Bóg opaczność czuwała nad moją osobą. Moja rodzina dała mi siłę do pokonania wszystkich lęków i przeciwwskazań do tego wyjazdu i spełnieniu marzeń Bóg zapłać .
Niedziela wyjazd już do domu kiedy ten czas minął ale niestety czas ucieka nie zatrzymamy go więc tak ważne jest żyć pełnymi garściami karmić się pięknem świata przyrody ludzi to Bóg stworzył dla nas nie marnujmy szans na życie nie marnujmy życia tylko żyjmy zgodnie i życzliwie, godnie z sumieniem. Jadąc do domu wstąpiliśmy do Częstochowy na modlitwę i podziękowanie za bezpieczna jazdę że dałem radę i za siłę którą otrzymałem .
Także chciałem podziękować całej mojej rodzinie, która się mną starannie opiekowała, szwagrowi za bezpieczne kierowanie busem dojechanie i oprowadzenie .
Pani Joli i Panu Andrzejowi za udostępnienie samochodu, który sprawdził się w każdym calu oraz osobie która chce pozostać anonimowa – lecz bez motywacji i wsparcia ta wyprawa mogła być niemożliwa i oczywiście za modlitwy dobre słowo wszystkim tu osobom że tak pięknie mnie wspieraliście, motywowaliście gdzie dzięki tym wszystkim czynnikom i Bogu udało się zrealizować to marzenie za co bardzo dziękuję.