Wyprawa na K2

Wszystko zaczęło się od telefonu od Janusza Świtaja, którego poznałem poprzez Jego stronę internetową i reportaże w TV z pytaniem i propozycją zdobycia wraz z innymi niepełnosprawnymi szczytu K2 – tak zwanego Kopca Kościuszki w Krakowie. Organizatorem wyprawy była Fundacja Anny Dymnej „Mimo wszystko”, która w drodze konkursu wyłoniła uczestników wyprawy – w tym również mnie.

Wyprawa z obawy na zimno została przełożona z grudnia na maj.

A dokładnie na 12 maj 2012r.

Na początku byłem w szoku, jak to – ja?

Wzgórze, na którym wznosi się kopiec, ma około 300 m n.p.m., a wysokość samego Kopca jest równa 35,54 m. Dla kogoś, kto jest w pełni sił, wejście na szczyt i zejście z niego zajmuje około 10 minut. Dla osób takich jak ja było to prawdziwe K2.

Poza tym kawał drogi do Krakowa, podejście pod górę – nie lada wyzwanie, ale nie wiele myśląc wstępnie się zdecydowałem, nastawiając się psychicznie do tej wyprawy cały czas myśląc czy wszystko będzie ok.

Trzymajcie kciuki, dam z siebie wszystko aby zdobyć szczyt 🙂

pobrane

 

I było ok, ale o tym przeczytacie w artykule „ Wrażenia z K2”

Posted in Mój blog | Leave a comment

Wrażenia z K2

Zaczęło się tak: http://www.mariuszharasny.pl/?p=59

Nadszedł długo wyczekiwany dzień 12 maja 2012. Wyjechaliśmy z domu o 4 nad ranem. Przed nami było 360km; 360 długich kilometrów, które musiałem pokonać w pozycji leżącej, gdyż tylu godzin jazdy w innej pozycji na pewno bym nie wytrzymał. Po 9 rano dojechaliśmy na miejsce – do Krakowa – pod Kopiec Kościuszki – Nasze K2 🙂 Przywitała nas przepiękna pogoda. Przesiadłem się na wózek i z niecierpliwością czekałem na kolejnych uczestników wyprawy. Najpierw przywitało mnie grono młodych ludzi o wielkich sercach, to wolontariusze i wolontariuszki – piękne dziewczyny ;). Zaczęli zjeżdżać się kolejni uczestnicy; każdy był taki życzliwy, uśmiechnięty, zupełnie jakbyśmy się znali od dawna. I nagle podeszła do mnie Ona – pani Anna Dymna. Osoba, którą znałem tylko z ekranu telewizora. Super kobieta o złotym sercu 🙂 Porozmawiałem z Nią chwilę i – nie wierzyłem … byłem w szoku :). Były też wywiady do TV, nie wiem ile ich było, ale pewnie sporo. I wierzcie lub nie czułem się jakbym był na jakimś planie filmowym 😉

obraz-311-1024x768-2

 

 

 

 

 

 

 

Całe to „zamieszanie” zaczęło się od telefonu od Janusza Świtaja. Jego nie muszę chyba nikomu przedstawiać :). Jego historię możecie przeczytać na blogu www.switaj.eu . I ten oto człowiek miał się ze mną spotkać, na żywo, w realu, oko w oko, wózek w wózek 🙂

Jeszcze tylko wspólne zdjęcie, przemowa p. Anny i kilka słów motywacji od Pana, który podkreślił nasz wysiłek i docenił nie lada wyczyn.
1-5978

 

 

 

 

 

 

Trzy… dwa… jeden… mimo zmiennej pogody, silnego wiatru, burzowych chmur i deszczu, pełni  obaw i stresu lecz z gorącymi sercami wyruszyliśmy. Asekurowany przez wolontariusza Daniela Wiśniowskiego, „mojego kierowcę” pana Andrzeja i niezastąpioną siostrę Agatę wjeżdżałem sam – tak sam 🙂 Sam, sam, sam 🙂 Dobrze, że mój staruszek zepsuł się przed wyjazdem (trzeba było zalutować przewody odpowiedzialne za sterowanie brodą) inaczej nie dałbym rady. Widząc panoramę miasta, tą wysokość, to niesamowite uczucie, gdy w jednej chwili jest się na chodniku, a w drugiej zdobywa szczyt … Ach 😉

Udało nam się dotrzeć na szczyt, byliśmy na samej górze.

Krakowskie-K2_span-14

Te widoki zapierające dech w piersiach, to niesamowite uczucie, nie do opisania, nie do opowiedzenia.

My wszyscy na tej górze, osiem osób na wózkach, pełno kamer, mikrofonów, zdjęć 🙂 Wtedy zadrżała mi broda 😉 i wtedy też pomyślałem: kurde jestem, zdobyłem, dokonałem niemożliwego, moje K2 – moje małe Kilimandżaro, mój Mount Everest.

Pamiętam, że wtedy powiedziałem: „ jeszcze nigdy w życiu nie byłem na żadnej górze. Nawet wtedy, gdy byłem całkiem zdrowy, nie wspiąłem się tak wysoko. To wszystko jest jak piękny sen…” – miałem 33lata, od 14był byłem sparaliżowany.

Po zejściu z Kopca Kościuszki, Anna Dymna, pomysłodawczyni wyprawy, rozdała nam dyplomy potwierdzające zdobycie „K2”.

a 001

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podkreśliła, że kiedy ludzie są razem i nawzajem się wspierają, to nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Dodała, że mówienie o tym, że osoby niepełnosprawne też chcą normalnie żyć i spełniać swoje marzenia, niewiele daje. Trzeba takich wypraw, jak ta na „K2”, aby o tym opowiedzieć bez słów.

Dzień dobiegał końca. Część z nas wróciła do domów, ja ze względu na zmęczenie zostałem w hotelu. Na drugi dzień miałem w planach zwiedzanie Krakowa – być tu, przejechać tyle kilometrów i nie zwiedzić miasta – to do mnie nie podobne 😉 A w hotelu, dwa pokoje dalej był Janusz. Jeszcze w recepcji udało nam się ze sobą porozmawiać 🙂

Fantastyczny, niezapomniany dzień.

Dziękuję:

– p. Annie Dymnej i fundacji „Mimo wszystko”

– Michałowi, który zorganizował całą wyprawę

– Danielowi (wolontariuszowi), który cały czas był przy mnie i dawał mi poczucie bezpieczeństwa

– dziewczynom, za doping i oklaski – byłyście niezastąpione 😉

– pani Joli i panu Andrzejowi za pomoc w transporcie

– kochanej mamie – za opiekę i za to że jest

– siostrze Agacie i bratu Łukaszowi, za wspólne spędzenie czasu w Krakowie

– tym wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki, i którzy wierzyli że się uda

– i przede wszystkim dziękuję Januszowi, za zaproszenie, za danie mi szansy, za wiarę… Janusz dziękuję, że mogłem Cię poznać, jesteś wspaniałym facetem, wielki szacunek dla Ciebie J

 

Kochani, to tylko część wrażeń z „K2”. Nie umiem tego co czułem ubrać w słowa, to jest we mnie, w moim sercu.

Pamiętajcie, że nie jesteście sami, że jesteśmy razem. Życie jest piękne i każda chwila tego życia jest warta przeżycia.

Każdy ma swoje K2, którego szczyt powinien osiągnąć, czego i Wam życzę 🙂

 

 

Mnie wejście na szczyt zajęło 42minuty. 12 maja 2012roku o godzinie 12:26 wraz z Januszem Świtajem, Pawłem Szkutnickim, Janem Białasem, Małgorzatą Buczek, Kamilem Cierniakiem, Jerzym Dziedziną i Michałem Wojdonem zdobyłem swoje „K2”

Mariusz 

 

Posted in Mój blog | 2 komentarze

Akcja wózek zakończona

Zdecydowanie się na prośbę o pomoc nie było łatwą decyzją, zwykłem sam sobie radzić z przeciwnościami losu. Niestety koszty zakupu wózka i jego przeróbki przerastają moje możliwości finansowe – stąd taka decyzja. Niestety stan wózka pogarsza się z roku na rok, elektronika i silniki powoli wysiadają. Od 13 lat poruszam się za pomocą specjalistycznego wózka elektrycznego. Dzięki niemu mogę samodzielnie się przemieszczać po domu i na zewnątrz. Ten wózek jest dla mnie bezcenny i najbardziej boję się dnia, w którym odmówi mi posłuszeństwa gdyż bardzo często się psuje. Moje życie jest niełatwym wyzwaniem, ale chcę mu sprostać, na tyle ile będę mógł. Dla samego patrzenia na świat, bycia w nim, dla uśmiechu mamy i rodzeństwa pragnę żyć i dotrzeć do własnej przystani, którą wyznaczył mi los.

Kochani i znów się udało.

Tym razem dzięki wsparciu 156 osób z portalu SiePomaga
udało nam się zebrać kwotę 8100 złotych, która razem ze środkami zebranymi za pośrednictwem znajomych z Naszej Klasy i Facebooka, rodziny i kolegów, przyjaciół ,radnych z Turku i Przykony pozwoliła na zakup niewiarygodnego wehikułu.


Moi kochani jest wózek – już go mam. Chciałem tu wszystkim znajomym i nie znajomym – bo wszystkich nie da się poznać, serdecznie podziękować bo to nasz wspólny sukces. Nawet się nie spodziewałem że tylu wspaniałych ludzi o otwartych sercach podaruje mi swoja cegiełkę. Jestem przemile zaskoczony takim zainteresowaniem i chęcią pomocy, tym ze mogę liczyć na Was. Tylko jak mogę się odwdzięczyć? Chyba na razie tylko uśmiechem, moją radością że mogę pomykać przed siebie. Dzięki tylu otwartym sercom spełniło się me marzenie – wtedy tak odlegle, a teraz już zrealizowane :). Nie chciałbym tu wymieniać wszystkich co mi pomogli z imienia i nazwiska, bo bym mógł kogoś pominąć. Mam te osoby w sercu – jest to niesamowite uczucie, dziękuję za pomoc, modlitwy i ciepłe słowa, które dają mi wiarę w lepsze jutro.

DZIĘKUJĘ

z poważaniem Mariusz

Stary i wysłużony sprzęt poszedł już w odstawkę, a co potrafi nowy sami zobaczcie poniżej 🙂

Posted in Mój blog | Leave a comment

Ojciec Chrzestny

Chrzestnym być …

Gdy siostra mi powiedziała, że chciałaby abym został chrzestnym jej syna Wojtusia oniemiałem. Miałem tyle obaw, pytałem – znasz tyle sprawnych osób, którzy mogliby być chrzestnymi, a Ty wybrałaś właśnie mnie – osobę niepełnosprawną, na wózku, czy na pewno tak chcesz? Wraz z mężem odpowiedzieli stanowczo – TAK.

I tak z poczuciem wyróżnienia i odpowiedzialności przeszedłem do porządku dziennego. Jestem dumy że mogę być ojcem chrzestnym małego Wojtka. To wielka satysfakcja i wyróżnienie. Będę dbał o Niego jak tylko będę mógł, gdy podrośnie będę woził Go na wózku …

Wiem, że bycie chrzestnym to ogromne wyzwanie i odpowiedzialność na całe życie, ale dam radę 😉

Chrzciny odbędą się w niedzielę w kościele św. Barbary w Turku 15kwietnia 2012

Trzymajcie kciuki bym dobrze wypadł i zmieścił się w garnitur ;D

 

Obraz 219

Posted in Mój blog | 1 Comment

Koncert Bic-Cyc

Dni Malanowa (25-27maj 2012) były okazją żeby być na koncercie zespołu Big-Cyc. Dzięki uprzejmości Pana Andrzeja i Pani Joli (którym bardzo, bardzo dziękuję za użyczenie busa J) pojechaliśmy wraz z siostrami do oddalonego o niecałe 20km Malanowa, aby zobaczyć ten słynny zespół na żywo. Ten dźwięk, nagłośnienie, rockowe brzmienie, utwory śpiewane na żywo dają niesamowite uczucie.

Krzysiek Skiba jak zawsze bezkonkurencyjny 🙂

Rockowy zespół rozbawił całą przybyła publiczność, rozpalając ich serca porządną dawką rockowego brzmienia

Możliwość uczestniczenia w takim koncercie na żywo to mega niezapomniane wrażenia i super wspomnienia. Oby więcej takich koncertów 😉

 

Poniżej link do foto-relacji z koncertu

http://www.turek.net.pl/fotogaleria/6776-wielki-final-z-big-cycem/foto-17176#foto

 

 

Posted in Mój blog | Leave a comment

Przemyślenia

129400442Każdy człowiek stawia sobie pytanie: jaki jest sens życia?

Pytanie to nasuwa się szczególnie wtedy, gdy dotyka nas jakieś wydarzenie, nieszczęście, bądź cierpienie; kiedy człowiek znajdzie się w jakiejś trudnej sytuacji. Życie i to jak się je przeżyje, zależy w dużej mierze od nas samych. Własne życie można zmarnować, przegrać, zniszczyć, a nawet próbować je unicestwić. Jednak można również przeżyć je godnie, sensownie, po ludzku, w miłości dla kogoś, dla Boga lub dla drugiego człowieka.

Tak jak ja – traktuje moje życie nie jak nieszczęście, nie jak karę. Wręcz przeciwnie traktuje je jak wyróżnienie od Pana Boga, że zostawił mnie na tym świecie przede wszystkim dla rodziny. Może ten skok otworzył mi oczy na inny świat, na nieszczęścia innych ludzi. Jako osoba sprawna nie dostrzegałem tego, teraz to wszystko widzę i … tak po prostu … chce żyć 😉 Życie nie może być idealne. W życiu każdego z nas pojawiają się przeszkody. Dzięki nim wiemy, że żyjemy. To one uczą nas tego, jak się zachowywać i stawiać im czoła. One kształtują nasz charakter. Bez nich byłoby nam zbyt łatwo. Przeciwności losu są jak kłody rzucane nam pod nogi. Musimy tylko znaleźć sposób jak umiejętnie je przeskoczyć. Doświadczenie zawsze nam się przyda, a sam fakt pokonywania słabości może być ciekawym doświadczeniem. W końcu musimy przeżyć wszystko co zgotował nam los. On nie odpuszcza. Daje popalić dla naszego dobra. Najważniejsze to nigdy nie rezygnować z zamierzonego celu. Jeśli coś sobie postanowimy – dążmy do tego z całego serca. Niech chwilowe niepowodzenie nie zburzy naszej Nadziei. Walka świadczy o tym, że się żyje, że się nie poddaje, że się walczy. Nie słuchajcie innych jeśli każą Wam zrezygnować! Udowodnijcie, że stać Was na więcej, ze jesteście coś warci tylko dlatego, że jesteście. I przede wszystkim pamiętajcie: „Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą” św Augustyn z Hippony

P.S. Powiem Wam w tajemnicy, że ten cytat sam na mnie „wpadł”… Gdy jest mi gorzej, przypominam go sobie i zaraz wraca motywacja. Może i dla kogoś z Was stanie się czymś ważniejszym…

Krystyna Janda „Moja droga B.”

Każdy ma problemy. Czy wiesz ile nieszczęść jest dookoła Ciebie? Zastanów się czy Twoje problemy, to kłopoty które ma każdy i czy jest to warte aż takiej depresji i poczucia wyjątkowej niesprawiedliwości losu? Czy nie przesadzamy? Spójrz na siebie i na ten świat z lotu ptaka! DO cholery! Pomyśl ze przynajmniej trzy czwarte ludzi na tym świecie ma gorzej niz TY!

POZDRAWIAM

Mariusz

Posted in Mój blog | Leave a comment