W tym roku lato i przeżycia z nim związane przerosły moje najśmielsze oczekiwania. A lato było piękne tego roku 😉 było niesamowite i obfite w nowe znajomości, w odwiedziny znajomych, w przeróżne wyjazdy, spacery i oczywiście spełnienie marzenia. Chciałbym Wam w skrócie opisać moje wrażenia i pokazać, że my – osoby niepełnosprawne nie musimy tylko leżeć w domu… możemy żyć pełną piersią – tak jak ja staram się to robić. Staram się nie przepuścić żadnej chwili, bo wiem, żadna nie powróci, a każda z nich jest cudowna i dana od Boga .
Najistotniejszym momentem lata był oczywiście wyjazd z rodziną do Zakopanego. Ten kto mnie zna i śledzi stronkę wie, że ten wyjazd to spełnienie mojego marzenia. Nic nie jest w stanie go zastąpić. Wspomnienia już razy były tu zamieszczane, więc nie będę drugi raz się nimi chwalił, chętni mogą zajrzeć do nich klikając w link „Chcieć to móc – moje Zakopane”
W czerwcu oczywiście oprócz spacerów, na których mój wózek mnie nie zawiódł zorganizowaliśmy w wraz z koleżankami i kolegami z mojej ósmej klasy spotkanie klasowe. Poprzez negocjacje i postanowienia organizacja spotkania odbywała się u mnie. Spotkanie przebiegło w miłej i przyjemnej atmosferze.
5 lipca wybrałem się spotkanie, które odbyło się w restauracji pod lasem. Mięliśmy do dyspozycji altankę, grill i ognisko. Po 20 latach spotkałem swoją wychowawczynię i co niektórych znajomych z klasy. Zobaczyć ich po tylu latach to niesamowite uczucie. Uśmiechy, rozmowy, kto co robi, jak żyje, to było jak cofnięcie w czasie. Mnóstwo wspomnień, spotkanie przednie z trunkami i tańcami 😉 Aż się nie chciało rozstawać, ale przecież za rok można znów będzie powtórzyć 😉
Moje spacery były niesamowite – dawały mi poczuć powietrze, przyrodę, pochłaniałem widoki, spotykałem się ze znajomymi, odwiedzałem ich w domach. Te uśmiechy i radość że jestem z nimi, że chcą mnie gościć w swych domach – niezapomniane uczucie. Było tych spotkań i odwiedzin naprawdę dużo, nawet nie jestem w stanie tu wszystkich opisać nawet spamiętać, ale wiem jedno dają mi one niesamowitą chęć do życia i działania i brania chwil. Bo są pięknymi i dającymi motywacje, zostają w sercu na zawsze.
Przejechałem wózkiem tego lata ponad 700 km co już świadczy ile mogłem pozwiedzać. Oczywiście w swych okolicach i bycia zawsze z kimś przy moim boku co dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Do dalszych wyjazdów pożyczałem busa od życzliwych kochanych ludzi gdzie nigdy z tym problemu nie było. Wyjazd do Lichenia z rodziną … msza i bycie w miejscu, gdzie objawiła się Matka Boska i jej stopki są corocznym naszym wypadem rodzinnym i pięknym przeżyciem uwieńczonym modlitwą. Wyjazd, o którym kiedyś wspomniałem do Ostrowa na pokaz lotniczy, wyjazdy do Turku, wyjazdy na imprezy plenerowe – ach sporo tego, ale wszędzie w miarę swych możliwości starałem się być by nic nie stracić – tylko zyskać. Ogniska, które organizowałem u siebie z rodziną, kuzynami także z kolegami i życzliwymi mi osobami, to chwile które utwierdzają mnie że wokół mnie jest pełno uśmiechu i dobrych ludzi, którzy pomagają mi w codziennym życiu – są ze mną, wspierają mnie gestem i dobrym słowem. Takim dość głębokim przeżyciem było udanie się z pielgrzymką z Turku do Galewa . Modlitwa, po której przypomniałem sobie jak sam szedłem na własnych nogach w 1991 roku na pielgrzymkę do Częstochowy i zjazd światowy młodzieży z naszym Janem Pawłem II – tego nikt mi nie odbierze.
W tym roku poprzez Internet poznałem trzy wspaniałe osoby, które mnie odwiedziły w domu. Było to miłe i niesamowite uczucie – co innego wirtualna znajomość, wirtualne rozmowy, a co innego tak realnie. Trzy kobietki pokonały wiele kilometrów, aby się ze mną spotkać. Poświęciły swój czas, aby być choć trochę ze mną. Będą to dla mnie niezapomniane chwile. Te spotkania już na zawsze zostaną w mym sercu. Dziewczyny Wy wiecie o kim ja mówię 😉 Macie wrażliwe serca, jesteście otwarte… Wasze podejście do mojej osoby dało mi dużo radości. Wasza obecność, wparcie, wasza modlitwa to dla mnie radość życia.
Już pod koniec lata odwiedziłem DPS, w którym przebywałem i mieszkałem 4 lata i gdzie do tej pory pielęgniarki (dla mnie jak siostry) zawsze mnie odwiedzają, zawsze pamiętają. Tutaj też było moc wrażeń i wspomnień. Zobaczenie swego pokoju, spotkania z pensjonariuszami, z księdzem, z którym tam się zaprzyjaźniłem, oraz z ludzi tam pracującymi – z zawsze życzliwą p. Jolą, kolegą Darkiem, rehabilitantem… Spotkanie ich wszystkich i moich sióstr było miłym czasem spędzonym na rozmowach z uśmiechem i serdecznością .
Tego lata przezwyciężyłem lęki przed dalekimi podróżami i wyjazdami. Stałem się jeszcze bardziej otwarty na ludzi. Chcę być wśród nich i napawać się ich radością, uśmiechem i życzliwością do mnie mimo mej niepełnosprawności .
Opieka rodziny: mamy, sióstr jest tu wielkim elementem wsparcia, ponieważ bez nich i tak dobrej kondycji (prawie bez odleżyn co tu siedząc tyle na wózku nie da się ich uniknąć) nie było by mi dane tyle celów zrealizować i być wszędzie tam, gdzie byłem. Tu wielkie podziękowanie i szacunek dla mojej wspaniałej rodziny 😉
Dziękuje wszystkim co spotkali mnie na swojej drodze, tym, którzy dali ciepły uśmiech i dobre słowo. Obyśmy się spotkali następnego lata jakże pięknego, ładującego życiowe akumulatory na cały rok…
Do zobaczenia w terenie 😉
Żyjmy chwilą, cieszmy się chwilami, najmniejszymi drobiazgami, łapmy życie pełnymi garściami, bo nie wiemy kiedy nasze życie się skończy. A życie to jeden wielki dar ….