Sławku, Przyjacielu.
Poznałem Cię pięć lat po moim wypadku, kiedy po powrocie do rodzinnego domu z Domu Pomocy Społecznej w Kole, zacząłem zgłębiać tajniki obsługi komputera. Po uzyskaniu dostępu do Internetu stałeś się moim pierwszym znajomym z takim samym czterokończynowym porażeniem. Poznaliśmy się na forum „Tetraplegik”, ale szybko przenieśliśmy się na GG, by tam swobodnie prowadzić konwersacje. Początkowo nie mogłem się nadziwić ,że po dziesięciu latach od wypadku emanujesz taką energią, optymizmem, pogodą ducha i niezmierzoną dobrocią. Mało tego, miałeś plany na przyszłość. Ciągle dawałeś do zrozumienia, że nasze życie nie jest gorsze, jest inne, ale też wartościowe i piękne. Zawsze miałeś wielki szacunek do życia, które było dla Ciebie najwyższą wartością. Tak postrzegana rzeczywistość zainicjowała mnie do rozmyślań, które poprowadziły ku dobru, nakreśliły kierunek dalszego rozwoju. Zupełnie niepostrzeżenie stałeś się moim przewodnikiem życiowym, moim mentorem, spowiednikiem. Byłeś oczytany, posiadałeś rozległą wiedzę i mądrość. Kiedy pojawiały się życiowe znaki zapytania natychmiast zwracałem się do Ciebie, bo potrafiłeś słuchać i jasno, stanowczo wyjaśniać mi wszystkie zawiłości. Od spraw duchowych dotykających osobistych relacji z Panem Bogiem, przez meandry historii Polski, którą doskonale znałeś, zawiłości psychologiczno – społecznych dylematów, po praktyczne wskazówki jak usprawnić pracę na komputerze, poprawić stan zdrowia , jak załatwić sprawę w urzędzie czy po prostu jak nie zwariować gdy ma się wszystkiego dość. Poczułem się bardzo dowartościowany gdy wyraziłeś swój podziw kiedy podjąłem zdalną pracę. Pamiętam tamte słowa do dziś: „ mimo tylu dolegliwość, codziennych zmagań zdecydowałeś się na regularną, stałą pracę – podziwiam”. Dziękuję Sławku!
Czas upływał, a nasza znajomość zmieniła się w przyjaźń. Zapragnęliśmy spotkać się tak twarzą w twarz, spojrzeć sobie w oczy i pogawędzić jak bracia. Nie było to takie proste bo Brusy oddalone są od Lasek prawie 300km, ale udało się. To było niezapomniane i jak się okazało nasze ostatnie spotkanie. Spotkanie braterskich dusz, dwóch facetów, którzy mimo całkowitego paraliżu cieszą się życiem i planują przyszłość… Czuliśmy się tak, jakbyśmy znali się od zawsze, a rozstali się dopiero wczoraj. Nasze rodziny szybko nawiązały nić sympatii, a Mama powiedziała: „ jak z jednej gliny jesteście…” Od razu zacząłem obmyślać rewizytę. Chciałam pokazać Ci mój „kątek” na ziemi. Jakie zmiany pod wpływem Twoich inspiracji poczyniłem. Chciałem przedstawić Ci całą moją kochaną Rodzinę, mój park, wspólnie posłuchać ptaków, wybrać się nad „błękitną lagunę”, pogawędzić przy ognisku i nacieszyć się Twoją obecnością Brachu. Sprawy potoczyły się inaczej. Sezon letni 2021 zakłóciły pewne problemy zdrowotne i nie udało nam się spotkać. Pozostał kontakt elektroniczny i telefoniczny… zawsze troszczyłeś się o wszystkich. Pełen wdzięczności dla Siostry Jadzi, za całkowite poświęcenie w opiece nad Tobą. Pani Jadziu, i ja dziękuję, że dzięki Pani, Sławek miał wszystko, czego Mu było trzeba.
Nadszedł grudzień 2021…i niepokojące wieści o Twoim zdrowiu… 21 grudnia nadeszła ta najtrudniejsza … że odszedłeś do Domu Ojca…
Nic i nikt nie zastąpi pustki po Tobie… Nieustannie wracam do naszych rozmów na komunikatorach i nie wierzę, że już mi nie odpiszesz… Dziękuję Panu Bogu że postawił Ciebie na drodze życia. Dzięki Tobie lepiej zrozumiałem czym jest ufność, pokora i skromność, cechy do Ciebie przypisane. Fizycznie nie doświadczę już Twojej obecności, nie usłyszę twojego kaszubskiego „jo”, które działało jak miód na serce, ale wierzę w „świętych obcowanie”, to znaczy że nieustannie jesteś ze mną, tylko w innym wymiarze. Zawsze pozostaniesz w moim sercu, modlitwie i pamięci, bo czy braterstwo może się skończyć? Wiem, że jesteś szczęśliwy, a Twoje szczęście jest i moją radością.
Do zobaczenia Sławku – Twój brat Mariusz.